czwartek, 23 czerwca 2016

I znowu kwiatki.

Może to trochę nudne dla niektórych, ale dusze ogrodnicze z pewnością ucieszą następne zdjęcia.
Czas roślinnego szaleństwa nastał. Jest słońce, jest deszcz,  czego chcieć więcej. Kwiaty rosną, otwierają coraz to nowe kielichy, coraz więcej kolorów na palecie lata. Nie chce mi się, absolutnie nie chce mi się zamieszczać podpisów pod zdjęciami. Po co, oczy wszyscy mają przecież.















I jak, dajecie radę, czy też rzygacie już kwiatkami?

Tak sobie myślę, że dla równowagi należałoby wypuścić w świat posta pt.: " Najbrzydsze kawałki naszego obejścia".

Z ogrodniczym pozdrowieniem!

niedziela, 12 czerwca 2016

To już chyba lato.

Powiedzmy, że nie oczekujemy już przymrozków.
Więc może to już faktycznie lato?
Pracy jest dużo a czasu mało, więc jak zwykle już ostatnio, będzie fotorelacja.

Od opowieści słownych mamy przecież Paulinę, ale gdzie ci ona, gdzie? No nie wiem, znowu się gdzieś zapodziała, tym razem chyba na dobre... Paulina, Paulina, hop, hop!!!, Gdzie jesteś?
Cisza. Nic nie woła...

No dobra, to te zdjęcia.

Tak z rana, już w pracy? Przecież niedziela dzisiaj.

Oglądamy stajnię, przez firankę z estragonu, waleriany i brzóz. Waleriana wyrosła gdzieś na dwa metry.
Lidia - Ty widzisz, co Cię czeka?

Warzywnik, jaki smętny. Długo było zimno, siewy późne, więc rośliny malutkie takie. Wiatraczki na szczęście urosły dorodne, i butelki i puszki po piwie też. Dobre i to, chociaż w ogóle nie działa ( na nornice oczywiście ). Rządzą w ogrodzie razem z kwiczołami.

Na wale permakulturowym bób, ziemniaki i mega- ślimaki od Ady. Ślimaki działają, w przeciwieństwie do butelek.

A tu, szklarnia. Nie, to nie jest pole owsa, w które zaplątało się parę pomidorów. Chociaż może, w tutejszym klimacie, uprawa owsa w szklarni to wcale nie jest bezsens. Wyściółkowałam pomidorom słomą, to teraz mam owies. Gorzka Jagodo, mam wyrywać? Czy czekać aż się wykłosi?

Pierwsze róże. Pachną oszałamiająco. Niestety Blogger zapachów nie przepuszcza. Cenzura jakaś czy co?  Z płatków robię konfiturę różaną ( tak naprawdę to wychodzi zupa, ale smak OK. )

Kwiatki wzdłuż drogi.

Dzika róża w pęcherznicy. Nie chciało mi się jej wyrywać sto lat temu, i była to dobra decyzja. Szkoda jednak, że tak krótko kwitnie.

Łąki już zaczynają marudzić - siano, siano, zrób ze mnie siano.

W końcu jest z czego zrobić porządny bukiet.
I na tym skończymy dzisiejsze sprawozdanie. Nie jest pełne, bo nie było o koniach. Nie chciało mi się chodzić z aparatem tak daleko. Innym razem.

piątek, 3 czerwca 2016

Dla Padre.

Czekaliśmy, wypatrywaliśmy, słyszeliśmy, że gdzieś tam, w okolicy, już są, ktoś je widział, ktoś inny gdzie indziej też. U nas - ciągle nic.
Ale dzisiaj - HA!

Sezon grzybowy uważam za otwarty!

Cudne, prawda?

Słowa niepotrzebne.
Żeby nie było, że to ja taka bystra.
Nasz pracownik znalazł, kosząc trawę pod pastuchem. Honorowy człowiek, przyniósł ze słowami:
" Na pani terenie - to pani."
Poleciałam zaraz potem, poszukać, i znalazłam jeszcze jednego. Lubię deszcz. Grzyby po nim rosną. Niech więc pada.

A  teraz z innej beczki. Motyl czerwcowy. Nowy gatunek. Niech się mnoży. Ładny jest , miły i pokojowy. Tu o nim więcej.